4 czerwca 2011

Kamil

Kamil Lisiecki
22.06.1992 - 3.06.2011
Znałem go od dziecka. Gdy się urodził moja mama z jego babcią z uśmiechem mówiły, że ma imiona jak Baczyński... tylko odwrotnie. Ale sposób w jaki to mówiły był uroczy, bo małe dziecko zawsze cieszy.

Jednak słabo pamiętam jego dzieciństwo - byłem w trakcie studiów, miałem pracę, dziewczynę i hobby, które mnie pochłaniały. Dzieci na podwórku, a nie było ich wiele, nie zajmowały mnie za bardzo. Co jednak zawsze zwracało moją uwagę, to jak bardzo grzecznym był dzieckiem. Nigdy, przenigdy nie przeszedł obok nie mówiąc mi "Dzień dobry".

Jego i jego rodzeństwa zagmatwane dzieciństwo i okres późniejszy odbiły na nim swoje piętno. Coraz poważniejszą, mężniejącą twarz często nie zdobił radosny uśmiech, choć gdy się śmiał, to szeroko i szczerze, aż zaokrąglały mu się policzki. Przy okazji pełen był nieśmiałości. Uciekające oczy, pochylona głowa; prawie nigdy sam o nic mnie nie zapytał. Zmuszony by dorosnąć za szybko, był podporą dla swojej babci. Stąd zapewne myślał, że może liczyć tylko na siebie - jak bardzo się mylił! W zeszłym roku wyrzuciłem mu, że pomimo lat sąsiadowania zapomniał, że pomoc jest o 2 i pół metra dalej. I kazałem mu o tym pamiętać. Niestety w tym roku szkolnym też "zapomniał", mimo mojej otwartości.

Rozmawiałem z nim przed ukończeniem gimnazjum i pytałem, czy ma już jakieś plany co do szkoły średniej, bo wiedziałem, że myślał też o Zielonej. Zaskoczył mnie mówiąc o technikum gastronomicznym. Dowiedziałem się wtedy o jego zainteresowaniach kucharskich i o przygotowywaniu drobnych posiłków dla rodzeństwa. Miesiąc temu cieszył się mówiąc o praktykach w pobliskiej szkole.

Zapamiętam go z drobnych codziennych zdarzeń: odbierania brata z przedszkola, jak ostatniego dnia, szaleńczej jazdy na rowerze, wracania z babcią z zakupami, myciu schodów, zamiłowania do piłki nożnej, mówienia "Dzień dobry", lub gdy stawał przed drzwiami mojego mieszkania, aby przywołać swojego najmłodszego brata bawiącego się z moim synem. Stał wysoki, wyprostowany i prawie dumny, choć nigdy go nie postrzegałem w ten sposób - po prostu chciał być dojrzałym facetem, pokazującym swoją wartość. Było dla nas jasne, że taki też będzie w przyszłości: odpowiedzialny, pomocny, dobrze wychowany.

Tak bardzo mi brak, że Kamil Lisiecki już nikomu nie pokaże swoich zalet.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

DLACZEGO??? ;(((((

Anonimowy pisze...

STRASZNIE BĘDZIĘ NAM CIEBIE BRAKOWAC